Louis
Rano
obudziłem się z typowym dla mnie ADHD. Pognałem pod prysznic i darłem się na
cały głos w czymś co w oryginale było piosenka. Ubrałem szybko w białą koszulkę
z flagą USA, kurtkę dżinsową i czarne spodnie, a do tego swoje ulubione buty.
No dobra przyznaje się, to były jedyne buty, które były czyste, bo reszta
triumfowała w błotnych efektach uzależnienia od gry w nogę. Dzisiejszy dzień
był dosyć zimny, ale słoneczny, dlatego nie ubrałem nic poza tym.
Wziąłem swoja czarną torbę i podekscytowany jak nigdy pognałem do auta przy okazji zaglądając do słodko śpiących bliźniaczek. Włożyłem torbę do bagażnika i uruchomiłem silnik. Odpalił z efektownym pomrukiem za pierwszym razem. Brama otworzyła się przede mną automatycznie po naciśnięciu odpowiedniego guzika w samochodzie. Już po chwili gnałem odrobinę, ale tylko odrobinę, za szybko w stronę domu Linnie. Zaparkowałem równo przy krawężniku przy jej domu. Starałem się uspokoić oddech, bo ten był przyspieszony jak po maratonie.
Po jakiś dwóch minutach drzwi otworzyły się, a zza nich wybiegła Linnie. Miała na sobie fioletowe spodnie, czarne botki i czarny wełniany sweter uszyty tak, że prześwitywała zza niego białą bokserka. Długie blond włosy rozpuściła. Na chwile przestałem oddychać, gdy niepewnie się do mnie uśmiechnęła wchodząc do auta.
- Cześć - powiedziała nieśmiało.
- Hej - wydukałem.
- Możesz już ruszać? Bo mojemu bratu średnio się spodobał ten pomysł i zapewne, gdyby nie był w samych spodniach od piżamy w różowe słoniki to wybiegłby za mną - odparła nieco skołowana. Lekko zachichotałem na tą myśl.
- Już ruszam. To pokieruj mnie w stronę domu Emily.
Ruszyłem. Dotarliśmy pod dom przyjaciółki Linnie w przyjaznej ciszy. Tamta wyszła z domu sekundę przed tym, gdy się zatrzymałem. Pewnym siebie krokiem wyszła z domu jak zwykle zadziwiając mnie tym, że najpierw widzisz jej włosy, a dopiero potem całą resztę. Jakby hajtnęła się z Harrym to ich dzieci miałyby największe afro jakie kiedykolwiek widziała Ziemia. Nie wiem dlaczego o tym pomyślałem. W sumie nawet by do siebie pasowali. Harry przestałby być przy niej takim szowinistą.
Emily otworzyła sobie tylne drzwi i z podejrzliwą miną wślizgnęła się na tylne siedzenie.
- Hej debilu - powiedziała nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Emily!
- Spoko - zaśmiałem się lekko ruszając do szkoły. - Słyszałem gorsze obelgi pod swoim adresem.
- Ja się dopiero rozgrzewam - zagroziła marudna pasażerka.
- Matko… - mruknęła Linnie. Na jej policzkach zakwitły różowe rumieńce. Kąciki moich ust same powędrowały do góry na ten widok.
- Możemy po drodze wstąpić do jakiegoś sklepu? Umieram z głodu - Emily pochyliła się do przodu z prawie uroczą minką jednak wciąż zdystansowana w stosunku do mnie.
- Ty zawsze umierasz z głodu - prychnęła Linnie.
- A ty zawsze zachowujesz się jakbyś miała kij w…
- Błagam Em… - przerwała jej. Ta tylko prychnęła i ponownie zapytała o podwózkę do sklepu.
- Jeśli sprawi to, że będziesz szczęśliwa… - wzruszyłem ramionami.
- Więcej niż szczęśliwa. Przestane cię nie cierpieć i awansujesz na ‘nie lubie cię’ - mruknęła.
Podjechaliśmy pod jakiś mały sklep. Emily dosłownie do niego wbiegła. Dziewczyna miała apetyt co najmniej jak Niall. Co najmniej.
Ja i Linnie zostaliśmy w aucie. Obróciłem się trochę na siedzeniu, żeby być twarzą do niej.
- Ładnie wyglądasz - wypaliłem. Spuściła wzrok. Chyba poczuła się troche nieswojo przez mój komplement. Wydawało mi się jednak, że chodziło o to, że nie była do nich przyzwyczajona, a nie o to, że to ja byłem jego autorem.
- Dzięki.
Moja ręka poruszyła się bez udziału woli i odgarnęła kosmyk jej włosów, który wpadł jej na twarz. Nasze spojrzenia się spotkały.
- Dlaczego zawsze zachowywałeś się jak skończony kretyn?
- Wow, walisz prosto z mostu - zachichotałem.
- Taki mam zwyczaj. - Uniosła nerwowo jeden kącik ust ku górze. - Odpowiesz?
- Jaaasne. Cóż… Myślę, że łatwo zgrywać twardziela i przygłupa, gdy jest się w grupie podobnych przygłupów i tatusia, który zapłaci za szkody. Z tym, że tak naprawdę nie byli moimi prawdziwymi przyjaciółmi. Może poza Harrym
Zamilkła. Szkoda, byłem ciekawy co na to powie. Wyjrzałem przez okno. Nagle poczułem na swojej ręce jej dłoń. Spojrzałem na nią lekko zdziwiony. A, i puls mi przyspieszył…
- Cieszę się, że teraz jesteś normalny.. - zawahała się. – Ale musisz wiedzieć, że nie jest mi łatwo z tobą przebywać, bo… Po prostu troche się boje - wyznała szczerze.
- Nie bój się mnie, nigdy nic ci nie…
- Matko jaka tam była kolejka! - powiedziała Emily wchodząc z rozmachem z siatką do auta przerywając mi w połowie zdania.
Linnie gwałtownie zdjęła swoją dłoń z mojej ręki jak oparzona. Spojrzałem na nią katem oka. Jej policzki znowu się zaczerwieniły.
- Jedziemy? - zapytała Emily z ustami pełnymi słodkiego rogalika. Walczyłem z uśmiechem na ten widok. Trochę szkoda, że będę musiał przejść samego siebie, żeby mnie polubiła, a i to nie daje mi pewności, że mi się uda tego dokonać. Ale zależało mi na tym, żeby obie się do mnie przekonały. Chciałem się odciąć od tego kim byłem.
Odpaliłem silnik i dosłownie po chwili byliśmy już na parkingu szkolnym. Miałem wrażenie, że wszyscy się na nas gapią. Emily zgarnęła po drodze jakaś nauczycielka.
- Ciekawe co tym razem zrobiła - zastanawiała się Linnie. Zachichotałem pod nosem.
- Jej wyczyny są znane chyba każdemu w tej szkole. W pyskowaniu pokonałaby nawet Zayna. - Uniosłem jeden kącik ust ku górze.
- Właśnie! Mówiąc o świętej piątce, Harry do mnie zadzwonił i powiedział, że…
- A skąd on miał twój numer?! - oburzyłem się.
- Mogłabym ci zadać to samo pytanie Tomlinson. - Uniosła brew. Ups.
- Dobra, wiec zadzwonił i…
- Powiedział, że nażarł się boczku i potrzebuje weterynarza, bo jego mama niedługo przyjdzie – powiedziała nieco skołowana. Wybuchłem śmiechem. Cały Styles.
- Debil się schlał. - Przewróciłem oczami. Wydaje mi się, że to wiele jej wyjaśniło.
- Zapewne masz racje zważywszy na to, że było już sporo po 3 w nocy.
- Mówiłem, że debil. - Uśmiechnąłem się.
Odprowadziłem ją pod samą klasę jak ostatnio. Odetchnąłem z ulgą, gdy weszła już do klasy i nie zadała znowu tego cholernego ‘dlaczego?’ Co miałbym jej odpowiedzieć?
Na pierwszej lekcji nauczyciel rozdał nam ulotki dwudniowej wycieczki. Jechały na nią chętne osoby z 1 i 2 klasy. Brzmiało to interesująco. Wycieczka miała się odbyć za dwa tygodnie. A gdyby Linnie też pojechała? Poczułem, że na usta wypływa mi szeroki uśmiech. Chłopak siedzący obok mnie spojrzał na mnie dziwnie. Jakby nigdy nie planował uwiedzenia koleżanki! Zrobię wszystko, żeby dostrzegła, że nie jestem tylko tym bogatym dupkiem. Że w środku jestem człowiekiem i zrobię wszystko, żeby mi wybaczyła i pozwoliła sobie wynagrodzić to wszystko.
Wziąłem swoja czarną torbę i podekscytowany jak nigdy pognałem do auta przy okazji zaglądając do słodko śpiących bliźniaczek. Włożyłem torbę do bagażnika i uruchomiłem silnik. Odpalił z efektownym pomrukiem za pierwszym razem. Brama otworzyła się przede mną automatycznie po naciśnięciu odpowiedniego guzika w samochodzie. Już po chwili gnałem odrobinę, ale tylko odrobinę, za szybko w stronę domu Linnie. Zaparkowałem równo przy krawężniku przy jej domu. Starałem się uspokoić oddech, bo ten był przyspieszony jak po maratonie.
Po jakiś dwóch minutach drzwi otworzyły się, a zza nich wybiegła Linnie. Miała na sobie fioletowe spodnie, czarne botki i czarny wełniany sweter uszyty tak, że prześwitywała zza niego białą bokserka. Długie blond włosy rozpuściła. Na chwile przestałem oddychać, gdy niepewnie się do mnie uśmiechnęła wchodząc do auta.
- Cześć - powiedziała nieśmiało.
- Hej - wydukałem.
- Możesz już ruszać? Bo mojemu bratu średnio się spodobał ten pomysł i zapewne, gdyby nie był w samych spodniach od piżamy w różowe słoniki to wybiegłby za mną - odparła nieco skołowana. Lekko zachichotałem na tą myśl.
- Już ruszam. To pokieruj mnie w stronę domu Emily.
Ruszyłem. Dotarliśmy pod dom przyjaciółki Linnie w przyjaznej ciszy. Tamta wyszła z domu sekundę przed tym, gdy się zatrzymałem. Pewnym siebie krokiem wyszła z domu jak zwykle zadziwiając mnie tym, że najpierw widzisz jej włosy, a dopiero potem całą resztę. Jakby hajtnęła się z Harrym to ich dzieci miałyby największe afro jakie kiedykolwiek widziała Ziemia. Nie wiem dlaczego o tym pomyślałem. W sumie nawet by do siebie pasowali. Harry przestałby być przy niej takim szowinistą.
Emily otworzyła sobie tylne drzwi i z podejrzliwą miną wślizgnęła się na tylne siedzenie.
- Hej debilu - powiedziała nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Emily!
- Spoko - zaśmiałem się lekko ruszając do szkoły. - Słyszałem gorsze obelgi pod swoim adresem.
- Ja się dopiero rozgrzewam - zagroziła marudna pasażerka.
- Matko… - mruknęła Linnie. Na jej policzkach zakwitły różowe rumieńce. Kąciki moich ust same powędrowały do góry na ten widok.
- Możemy po drodze wstąpić do jakiegoś sklepu? Umieram z głodu - Emily pochyliła się do przodu z prawie uroczą minką jednak wciąż zdystansowana w stosunku do mnie.
- Ty zawsze umierasz z głodu - prychnęła Linnie.
- A ty zawsze zachowujesz się jakbyś miała kij w…
- Błagam Em… - przerwała jej. Ta tylko prychnęła i ponownie zapytała o podwózkę do sklepu.
- Jeśli sprawi to, że będziesz szczęśliwa… - wzruszyłem ramionami.
- Więcej niż szczęśliwa. Przestane cię nie cierpieć i awansujesz na ‘nie lubie cię’ - mruknęła.
Podjechaliśmy pod jakiś mały sklep. Emily dosłownie do niego wbiegła. Dziewczyna miała apetyt co najmniej jak Niall. Co najmniej.
Ja i Linnie zostaliśmy w aucie. Obróciłem się trochę na siedzeniu, żeby być twarzą do niej.
- Ładnie wyglądasz - wypaliłem. Spuściła wzrok. Chyba poczuła się troche nieswojo przez mój komplement. Wydawało mi się jednak, że chodziło o to, że nie była do nich przyzwyczajona, a nie o to, że to ja byłem jego autorem.
- Dzięki.
Moja ręka poruszyła się bez udziału woli i odgarnęła kosmyk jej włosów, który wpadł jej na twarz. Nasze spojrzenia się spotkały.
- Dlaczego zawsze zachowywałeś się jak skończony kretyn?
- Wow, walisz prosto z mostu - zachichotałem.
- Taki mam zwyczaj. - Uniosła nerwowo jeden kącik ust ku górze. - Odpowiesz?
- Jaaasne. Cóż… Myślę, że łatwo zgrywać twardziela i przygłupa, gdy jest się w grupie podobnych przygłupów i tatusia, który zapłaci za szkody. Z tym, że tak naprawdę nie byli moimi prawdziwymi przyjaciółmi. Może poza Harrym
Zamilkła. Szkoda, byłem ciekawy co na to powie. Wyjrzałem przez okno. Nagle poczułem na swojej ręce jej dłoń. Spojrzałem na nią lekko zdziwiony. A, i puls mi przyspieszył…
- Cieszę się, że teraz jesteś normalny.. - zawahała się. – Ale musisz wiedzieć, że nie jest mi łatwo z tobą przebywać, bo… Po prostu troche się boje - wyznała szczerze.
- Nie bój się mnie, nigdy nic ci nie…
- Matko jaka tam była kolejka! - powiedziała Emily wchodząc z rozmachem z siatką do auta przerywając mi w połowie zdania.
Linnie gwałtownie zdjęła swoją dłoń z mojej ręki jak oparzona. Spojrzałem na nią katem oka. Jej policzki znowu się zaczerwieniły.
- Jedziemy? - zapytała Emily z ustami pełnymi słodkiego rogalika. Walczyłem z uśmiechem na ten widok. Trochę szkoda, że będę musiał przejść samego siebie, żeby mnie polubiła, a i to nie daje mi pewności, że mi się uda tego dokonać. Ale zależało mi na tym, żeby obie się do mnie przekonały. Chciałem się odciąć od tego kim byłem.
Odpaliłem silnik i dosłownie po chwili byliśmy już na parkingu szkolnym. Miałem wrażenie, że wszyscy się na nas gapią. Emily zgarnęła po drodze jakaś nauczycielka.
- Ciekawe co tym razem zrobiła - zastanawiała się Linnie. Zachichotałem pod nosem.
- Jej wyczyny są znane chyba każdemu w tej szkole. W pyskowaniu pokonałaby nawet Zayna. - Uniosłem jeden kącik ust ku górze.
- Właśnie! Mówiąc o świętej piątce, Harry do mnie zadzwonił i powiedział, że…
- A skąd on miał twój numer?! - oburzyłem się.
- Mogłabym ci zadać to samo pytanie Tomlinson. - Uniosła brew. Ups.
- Dobra, wiec zadzwonił i…
- Powiedział, że nażarł się boczku i potrzebuje weterynarza, bo jego mama niedługo przyjdzie – powiedziała nieco skołowana. Wybuchłem śmiechem. Cały Styles.
- Debil się schlał. - Przewróciłem oczami. Wydaje mi się, że to wiele jej wyjaśniło.
- Zapewne masz racje zważywszy na to, że było już sporo po 3 w nocy.
- Mówiłem, że debil. - Uśmiechnąłem się.
Odprowadziłem ją pod samą klasę jak ostatnio. Odetchnąłem z ulgą, gdy weszła już do klasy i nie zadała znowu tego cholernego ‘dlaczego?’ Co miałbym jej odpowiedzieć?
Na pierwszej lekcji nauczyciel rozdał nam ulotki dwudniowej wycieczki. Jechały na nią chętne osoby z 1 i 2 klasy. Brzmiało to interesująco. Wycieczka miała się odbyć za dwa tygodnie. A gdyby Linnie też pojechała? Poczułem, że na usta wypływa mi szeroki uśmiech. Chłopak siedzący obok mnie spojrzał na mnie dziwnie. Jakby nigdy nie planował uwiedzenia koleżanki! Zrobię wszystko, żeby dostrzegła, że nie jestem tylko tym bogatym dupkiem. Że w środku jestem człowiekiem i zrobię wszystko, żeby mi wybaczyła i pozwoliła sobie wynagrodzić to wszystko.